poniedziałek, 8 września 2014

Jesień

Dziś po raz pierwszy w tym roku udało mi się spotkać jesień. Przyszła do mnie w jednej z moich ulubionych form – ciepłym deszczyku, który nie tylko wcale mnie nie zmoczył, ale także pozostawił po sobie fenomenalny zapach, który porównać można chyba jedynie z zapachem powietrza po burzy. Nie mając na głowie żadnych większych zmartwień poza kilkoma szkolnymi drobnostkami, mogłem przypomnieć sobie dlaczego właśnie upodobałem sobie właśnie tę porę roku.
Niegdyś sprawa była prosta; w czasach kiedy za wszelką cenę starałem się być oryginalny, lubiłem jesień tylko dlatego, że nikt jej nie lubił. „Że szkoła, że robi się zimno, że coraz szybciej zapada zmrok, że na nic nie ma czasu, że gdy trzeba wstać do szkoły, to jest ciemno, że fatalna pogoda, że na zewnątrz szaro i ponuro” i jeszcze tuziny argumentów zazwyczaj przytaczanych przy różnych okazjach, jakoś nigdy nie robiły na mnie wrażenia. Wtedy jednak jesień stanowiła dla mnie jedyną „niemainstreamową” porę roku. Gdy inni pytani o swój ulubiony czas w roku odpowiadali nieustannie w ten sam sposób, czyli: "lato – wakacje, zima – śnieg, wiosna – przyroda budzi się do życia", ja miałem swoją jesień. Tylko tak właściwie czym ona mnie zafascynowała?
Każdy, kto zetknął się z polskim systemem nauczania z pewnością miał do czynienia z różnymi tekstami gloryfikującymi jesień (czy to nieznane wiersze nieznanych poetek w pierwszej klasie podstawówki, czy też „Deszcz jesienny” L. Staffa). Jednakże ani literatura, ani malarstwo, ani żaden inny typ sztuki nie miał wpływu na zrodzenie się mojego uczucia do jesieni. Zawdzięczam je w głównej mierze kontaktowi z naturą. Ta specyficzna atmosfera wisząca w powietrzu, łamiąca stereotyp różnobarwność świata zewnętrznego, a jednocześnie pewien wdzięk i urok dostrzegalny niemal w każdym parku i alei. Dodać jeszcze można przeróżne kombinacje pogody sprawiające, że dość ciepłe słoneczne popołudnie w mgnieniu oka przemieniało się w tajemniczy, zasnuty mgłą wieczór. Tajemniczość!
Na koniec należy jeszcze wspomnieć o mojej skłonności do melancholii, rozmyślań i nostalgii. Gdy cała aura dopasowuje się wręcz do moich myśli, nie sposób nie radować się w głębi duszy. Gdybym może miał słabsze nerwy lub po prostu w życiu brakowało mi szczęścia, kto wie, może i wraz z przyjściem jesieni docierałyby do mnie jakieś myśli depresyjno-samobójcze. Dzięki Bogu, jesień mnie inspiruje, a nie pogrąża w smutku.
Zakończę tą krótką impresję dotyczącą obecnej pory roku bardzo osobistym stwierdzeniem, które niekoniecznie musi być słuszne: „Wiosna jest chaotyczna, Lato i Zima na swój sposób brutalne; tylko Jesień ma w sobie grację i spokój, którego na próżno szukać u pozostałych pór roku”.


***
Mój profil na Facebooku 

Inne teksty, które mogą Ci przypaść do gustu: 

Depresja czy deprecjacja? 
Ten jeden moment 
Momenty 
Nostalgia 
 

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

Wędrując przez noc. Design by Insight © 2009