niedziela, 14 czerwca 2015

Nostalgia


 Każdy posiada taką cząstkę własnej osobowości, nad którą nie musi się zastanawiać; która jest dla niego oczywista, do której zdążył się przyzwyczaić i której wykorzenianie nawet nie przejdzie mu przez myśl. Zastanawiając się nad tym na chłodno, odkryłem w sobie mnóstwo takich drobnych i niepozornych cech charakteru, składających się razem na to, kim jestem. W zasadzie można by nawet pokusić się o odważną myśl, jakoby każdy z nas stanowił jedynie sumę i urzeczywistnienie tych wszystkich drobnych uczuć, sentymentów i impulsów, jednak rozsądek podpowiada, że takie postawienie sprawy byłoby przede wszystkim naiwne i pozbawiające znaczenia stałych elementów naszego charakteru. Tak czy inaczej, kończąc już ten filozoficzny wstęp wywołany lekturą "Cierpień Młodego Wertera" (nawiasem mówiąc, książka jest znacznie lepsza, niż przewidywałem i bynajmniej ten egzaltowany romantyzm wcale nie wylewa się z kart powieści), muszę wyznać, że nie tylko zdarza mi się ulegać tym wszystkim podszeptom ciemnej strony mojej duszy, ale również ulegać im bez cienia zawahania i zwątpienia. W tym tekście spróbuję przyjrzeć się jednemu z nich - tytułowej nostalgii, w moim przypadku nieodnoszącej się ojczyzny (w moim stosunku do ojczyzny mogę wyodrębnić zasadniczo tylko dwa uczucia: rozpacz nad jej stanem i nienawiść pod adresem, którzy doprowadzali, doprowadzają i będą w przyszłości doprowadzać do jej hańby), lecz do całej masy innych rzeczy. W międzyczasie podrzucę Wam kilka utworów, które moim skromnym zdaniem doskonale ilustrują to, co rozumiem przez to dość często używane do opisywania uczuć słowo, będące w oryginale zbitką dwóch innych greckich słów: νόστος (powrót do domu) i άλγος (ból).

 Gdy przywołujemy nostalgię, jest to niemal zawsze nostalgia za czymś... Jest to takie słowo-przekaźnik: służy wzmocnieniu przekazu, pokazaniu prawdziwej mocy uczuć i nacechowania emocjonalnie wypowiedzi. Co jednak interesujące, nie posiada jednoznacznego wydźwięku; słowa "z nostalgią wspominam dawne dni młodości" (zdanie równie banalne, co często spotykane w naszych czasach) mogą być interpretowane na wiele sposobów i choć na pierwszy rzut oka wydaje się jasne, że owe dni młodości wspominane są dobrze i ciepło, to u człowieka dociekliwego wzbudzić mogą pewien niedosyt i chęć dowiedzenia się czegoś więcej. Krótko mówiąc: zbyt często ludzie posługują się nostalgią, żeby wymijająco opisać swoje odczucia względem danej sytuacji. Ja nie mam zamiaru się w to bawić, zwłaszcza, że uważam wszystkich moich czytelników za osoby inteligentne, które na taki wybieg złapać by się nie dały. Dlatego opiszę warunki, które uważam za niezbędne, aby nostalgia lub "sytuacja nostalgiczna" powstała. Jeżeli uważasz, że czegoś w moim opisie zabraknie, skomentuj!


 A zatem, przede wszystkim, żeby była nostalgia, musi być właściwa atmosfera. Wyrażając się prościej: klimat. I to najlepiej nie taki, jaki miała na myśli p. Bieńkowska tłumacząc opóźnienia pociągów, ale klimat z prawdziwego zdarzenia. Śnieżyca, czterdziestostopniowy upał, powódź... Co łączy te trzy sytuacje atmosferyczne? Prosty fakt, że zamiast myśleć o czymś istotnym z naszego osobistego punktu widzenia, zastanawiamy się tylko nad tym, jak przeżyć. Dokładnie taką sytuację przeżyłem tydzień na temu podczas Lednicy: do pewnego momentu nie byłem w stanie myśleć o jakiejkolwiek modlitwie czy tańcu, bo lejący się żar z nieba z miejsca czynił poważne spustoszenie pośród moich myśli. Zastanawiałem się nad dopisaniem do listy tych anomalii pogodowych burzy, lecz ostatecznie myślę, że pozostanie ona kwestią osobistych upodobań: ja na przykład nawet lubię burzę (do pewnego momentu oczywiście) i wręcz kocham zapach powietrza po burzy (to lepsze niż narkotyki, mówię poważnie). A zatem mamy pierwsze ograniczenie: pogoda i otoczenie muszą nam sprzyjać; musimy być w stanie zebrać myśli. Zatłoczony wagon metra nie nadaje się do nostalgii tak samo jak pustynne pustkowie.



Jednakże miejsce, które pozwala nam na skoncentrowanie się na naszych uczuciach to pewne minimum. Można na tym poprzestać, ale dużo lepiej pójść krok dalej, czyli znaleźć miejsce (i sytuację), która nas oczaruje i zachwyci. Nie użyłem tych dwóch sformułowań przez przypadek; mogłem napisać "oszołomi" albo "odbierze nam dech w piersiach", jednak nie chodzi o to, by owo miejsce nadało inny kierunek naszym myślom, by całkowicie oczyściło naszą duszę z rozterek, by stało się Edenem, w którym nasze wątpliwości, uczucia i zmartwienia wydają się infantylne i bezsensowne. Owszem, możemy ulec magii i czarowi miejsca. To nawet wskazane. Lecz równie dobrze wystarczy, jeżeli to miejsce tylko pobudzi nasze myśli i uczucia ku pewnym wydarzeniom, osobom, wspomnieniom... Tyle wystarczy jeśli chodzi o klimat i atmosferę. Z osobistego doświadczenia najlepiej wspominam góry (ach te wieczorne przechadzki wokół Czarnego Stawu Gąsienicowego, te zachody Słońca podziwiane z górskich grani, ta lekkość powietrza!), bulwary nadrzeczne (Dunaj i Tamiza!), wszelkiej maści wschody i zachody Słońca, gwiaździste niebo, księżyc, gdy jest w pełni i przy tym posiada akurat wyrazisty odcień bieli lub czerwieni.... Miejsc, gdzie nostalgię możemy przeżyć jest całe mnóstwo i to nie w nich leży główny problem. 


 Problem leży w ludziach i w ich sposobie przeżywania emocji. Często zbyt płaskim i zbyt gwałtownym. Nie ma w nim miejsca na dłuższe momenty zastanowienia się nad własnymi uczuciami, na próbę zagłębienia się i przeanalizowania ich po pewnym czasie, na spojrzenie na nie z perspektywy czasu. Jest tu i teraz. Kogo obchodzi reszta? 



 Jeżeli jednak ten problem nas nie dotyczy, to możemy spokojnie go zostawić i przejść dalej. Mamy już idealne miejsce do przeżywania nostalgii, teraz pozostaje nam wybrać odpowiednią treść naszych myśli. Nie jest to trudne, najczęściej w takich sytuacjach świadomość bezszelestnie podsuwa nam obrazy pewnych osób, pewnych zdarzeń i przede wszystkim pewnych odczuć. Główna siła nostalgii kryje się w tym cichym i niedostrzegalnym przywoływaniem chwil, w których nasze emocje były wyjątkowo silne; nie ma tu znaczenia, czy mówimy o miłości, przyjaźni, nienawiści, gniewie czy rozpaczy po utracie kogoś bliskiego. Nostalgia za utraconym mężem lub żoną zdarza się raczej nieczęsto, natomiast nostalgia za wspólnymi spacerami, nostalgia za szalonymi dniami młodości, nostalgia za młodzieńczą ("szczeniacką") miłością to coś spotykanego znacznie częściej.

W tym tekście zdefiniowałem i opowiedziałem w miarę dokładnie o tym, co rozumiem przez uczucie nostalgii pod kątem tego, co już dane nam było przeżyć. Istnieje jednak całkowicie odrębny typ nostalgii - "nostalgia za tym, czego nie przeżyliśmy i co bardzo chcielibyśmy przeżyć". Ona u każdego ma wymiar tak głęboko osobisty, że nawet trudno mi napisać o niej cokolwiek względnie obiektywnego.

 Dlatego kapituluję i zarazem apeluję do was, żebyście nie bali się, gdy przyjdzie Wam stanąć twarzą w twarz z nostalgią. Jeżeli tylko oswoicie to uczucie, przestaniecie odczuwać dyskomfort i może nawet je polubicie. 

 Osobiście sądzę, że prawdziwa nostalgia (nie taka poetycka, przesadna, na pokaz, dla zachowania pozorów jak to kocham i tęsknię, a tak naprawdę mam przedmiot swych uczuć głęboko gdzieś) jest dowodem na bogate i wartościowe życie duchowe konkretnego człowieka; znaczy to tyle, że ma on czas zatrzymać się na chwilę, przemyśleć swoje postępowanie, podejść uczciwie do tego, kim był i jak żył. 

W tym, pędzącym na łeb na szyję w przyszłość, świecie takie osoby są naprawdę cenne...



0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

Wędrując przez noc. Design by Insight © 2009