czwartek, 12 listopada 2015

KuszeNIE!

0 komentarze

"Każdy wielki i odważny człowiek, który opiera się nurtowi zła, jest przeszkodą. Jego zadaniem jest burzyć spokój tych, którzy są z siebie zadowoleni i dodawać otuchy wzburzonym. Aleksander Wielki został kiedyś zapytany o to, w jaki sposób podbił świat. Jego odpowiedź brzmiała: "Dzięki temu, że się nie wahałem". - Arcybiskup Fulton John Sheen

* * *

W bliżej nieokreślonym miejscu, położonym gdzieś na granicy Mojej Świadomości i Transcendentalnych Spraw Niemożliwych Do Ogarnięcia Rozumem, w bliżej nieokreślonym czasie (zresztą, czymże dla nich jest czas? Istnieją przecież poza nim), zebrała się Nieświęta Trójca: Szatan, Wszystkie Moje Słabości (nazywane przez niektórych również Moim Wewnętrznym Zdrajcą) i Ten Świat, by radzić o sposobach zwiedzenia Wędrowca Przez Noc (dalej po prostu: Wędrowca). Nie debatowali długo i zawzięcie - wiedzieli, że ich jedyną szansą na zwycięstwo jest szybkie uderzenie, ogłuszenie sumienia przeciwnika, silne uchwycenie jego duszy i porwanie go do siebie, a potem długa i staranna praca nad zdeprawowaniem go do reszty. 

 Wędrowiec  nie był byle kim. Szatan z miejsca odpuścił sobie próby frontalnego ataku na niego; przyszły kuszony nie przejawiał najmniejszego zainteresowania sprawami diabelsko-demonicznymi, nie wytaczał procesów Bogu, nie przypisywał Mu odpowiedzialności za istniejące zło i można nawet rzec, że żył z Nim w przyzwoitej komitywie (o ile w ogóle o kimkolwiek można powiedzieć, że żyje w komitywie z Bogiem). Szatan wiedział, że samą swoją postacią nie trafi do serca kuszonego; nieważne ile będzie kłamał, zwodził i łudził, w ten sposób nie wzbudzi w nim miłości do fałszywego obrazu Romantycznego Buntownika, który przed laty odważył się sprzeciwić woli Przedwiecznego i za to został niesłusznie ukarany. Lata wiary i zagłębiania się w nią zrobiły swoje, Wędrowiec był uodporniony na prostą propagandę tego pokroju.

 Co więcej, dzięki wytężonej pracy włożonej w kształtowanie swojej postawy moralnej, udało mu się przezwyciężyć sporą część dawnych grzechów i słabości; nawet jeżeli dziś upadał, to podniesienie się zajmowało mu raptem kilka sekund. Ufny w Boże Miłosierdzie, a jednocześnie świadom swojej wartości, nie pozwalał na to by trudniejsze chwile w życiu sprawiły, że utraci wiarę w siebie, we własne zdolności i możliwości. Nie był ideałem, od ideału dzieliło go naprawdę wiele; jednakże wytaczając krwawą wojnę samemu sobie (co na pierwszy rzut oka wydaje się po prostu samobójstwem), swojemu Wewnętrznemu Zdrajcy, swoim grzechom, odniósł umiarkowane zwycięstwo i częściowo Go (Zdrajcę) i je (grzechy, słabości) poskromił.

 Zatem decyzja zapadła. W roli kusiciela wystąpi Ten Świat.

* * *
Into the orchard I walk peering way past the gate...

 Siedzę lekko otępiały pod wielką jabłonią w ciemnym, zarośniętym i opuszczonym sadzie. Wokół mnie mrok, niezrozumiałe szepty, wirujące w tańcu cienie, namawiające mnie, abym do nich dołączył. W oddali słyszę potępieńcze wycie wiatru, narastające, rosnące w siłę i nieubłaganie zbliżające się w moją stronę. Głos z tyłu głowy podpowiada mi, że tak będzie wyglądał mój kres; że oto nadchodzi moje przeznaczenie. Ignoruję go, staram się zepchnąć nieprzyjemne przeczucie w głąb podświadomości i wyostrzam zmysły; czuję, że coś się zbliża. Ktoś nadchodzi. Ktoś, kto nie boi się szalejącej wokół wichury i tak jak ja wędruje przez noc. Interesujące.

 Młody mężczyzna, z gatunku tych, których niemal zawsze słucham z zainteresowaniem (chyba, że plotą bzdury, ale on akurat bzdur nie plótł) i z którymi często mimowolnie się zgadzam, ponieważ uwodzi mnie nie ich tok myślenia czy wnioski, lecz prezentowana pewność siebie, przekonanie i szczerość pobrzmiewające w ich głosie oraz bezpośredniość, nie bawił się w zbędne powitania, przydługie przemowy, rozbudowane ceremoniały. Z miejsca przeszedł do rzeczy:

- Mam dla Ciebie ofertę, szanowny Wędrowcze. Nawet nie umowę, nie żadne dwustronne zobowiązanie, nie traktat. Po prostu oferta. Zapewne się domyślasz, że znamy Twoje wszystkie pragnienia, także te, których się wstydzisz albo których nie umiesz wypowiedzieć. Wszystkie. Począwszy od tych najbanalniejszych, poprzez te typowe dla gatunku ludzkiego, aż po te najbardziej ekstremalne. Gwarantujemy Ci ich realizację. Natychmiastowo. Bez żadnych haczyków. Wystarczy, że wypowiesz jedną prostą formułę, oddając tym samym swój los w nasze ręce, a już nie będziesz więcej cierpieć. Marzysz o miłości? Damy Ci taką, jakiej nie miał nikt wcześniej. Pragniesz sławy, jedno słowo - będziesz bardziej rozpoznawalny niż Papież i Prezydent Stanów Zjednoczonych w jednym. Życzysz sobie pieniędzy - na twoje zawołanie przetransportujemy Ci Fort Knox do Twojego ogrodu. Coś bardziej imponującego? Proszę bardzo, Twoje koncepcje naukowe, wcześniej niedoceniane i ignorowane, dzięki naszej pomocy zdobędą uznanie, na które zasługują, Twoje utwory literackie, odtrącane i pogardzane przez wydawców, wydane zostaną w miliardowym nakładzie. Jak myślisz, jakim cudem taka szmira jak "Pięćdziesiąt twarzy Greya" zdobyła swoją popularność? Dla nas nie ma granic. Będziesz autorytetem. Będziesz akceptowany i rozumiany. Będziesz żył pełnią życia. Będziesz adorowany przez kobiety. Będziesz... każdym. Będziesz żył w każdym, a każdy będzie żył w Tobie. Na Twoje życzenie mądrość stanie się bełkotem, a bełkot - mądrością. Będziesz władał ciałami, umysłami i duszami. Będziesz mógł zmienić świat, uczynić to, o czym zawsze marzyłeś. Wystarczy jedno Twoje słowo; rzeknij "Pragnę!", a wszystko to stanie się rzeczywiste, rzeczywistsze niż Twoje istnienie na tym świecie. Jedno słowo.

 Być może uległbym pokusie, zwłaszcza że, jak później się zorientowałem, przebiegły kusiciel wcześniej przytępił ostrość mojego sumienia, jednak dzięki trzem rzeczom udało mi się wyjść z tej konfrontacji bez szwanku.

 Pierwszą z nich był błąd kusiciela - okazał się on zbyt natarczywy i niewystarczająco subtelny w swoich wizjach. Gdyby poprzestał wyłącznie na tym, co rzeczywiście może dać mi szczęście, jego plan mógłby wypalić. A tak, zagonił się w obietnicach i możliwościach, wzbudzając tym samym moje podejrzenia, które w połączeniu z trzecim czynnikiem sprawiły, że na koniec wypowiedziałem słowa, które wypowiedziałem.

 Drugim okazała się milcząca, ale pewna i niezawodna opieka nade mną sprawowana przez Niego i Anioły. Ktoś może przyczepi się i rzeknie: "To naiwne, mamy XXI wiek, a Ty nadal wierzysz w Niego i Anioły? Przecież to niemodne, nie na czasie, nie aktualne..". Cóż, nic na to nie poradzę. Po prostu tak jest, wierzę, czasem czuję Jego i Ich obecność, a czasem zwyczajnie mam świadomość Jego i Ich istnienia. Nade wszystko jednak po prostu ufam i w tej mojej ufności zawiera się pełna istota i definicja mojej wiary. 

 Trzecim okazał się mój rozum i moja dusza, których pomimo licznych prób kusicielowi nie udało się otumanić i zniewolić. Cały swój wysiłek włożył w podporządkowanie sobie zmysłowej części mnie i gorzko się zawiódł, gdy otrząsnąwszy się po jego opowieści, odpowiedziałem mu w następujący sposób:

- Drogi kusicielu, zanim przejdę do mojej ostatecznej i definitywnej odpowiedzi, chciałbym sprostować kilka rzeczy. Po pierwsze, nie pragnę ani władzy, ani sławy, ani pieniędzy, ani popularności. Jeśli chodzi o te kwestie, to poważnie się rozminąłeś z moimi potrzebami. Po drugie, do wielu z owych marzeń jeszcze nie dojrzałem, a na niektóre najzwyczajniej w świecie nie zasłużyłem. Nie dojrzałem do miłości, nie zasłużyłem na uznanie w środowisku naukowym i twórczym, nie powinienem decydować o wyborach życiowych innych ludzi. I wreszcie po trzecie: perfidnie kłamiesz. Twoje obietnice wcale nie pokrywają się z moimi marzeniami. Oferowana przez ciebie miłość to nic więcej jak pożądanie, chwilowy zachwyt, wzniosłe uniesienie, błyskawicznie wygasające. Oferowana przez ciebie wolność to nic więcej jak upojenie bogatą gamą możliwości. Oferowana przez ciebie akceptacja innych ludzi to nic więcej jak ograbienie mnie z indywidualności i ciśnięcie mnie w tłum. Reszta to albo obietnice bez pokrycia, albo kłamstwa.

 Zapadła chwila ciężkiego milczenia. Kusiciel przez chwilę przyglądał mi się z uwagą, intensywnie myślał, a w końcu westchnął ciężko i zapytał:
- A zatem mam rozumieć, że Twoja odpowiedź brzmi...
- Nie! Nie pragnę!

* * *
A jak odpowiesz Ty, gdy któregoś dnia Ten Świat zabierze Cię na przechadzkę i spróbuje skusić obietnicą realizacji Twoich najskrytszych, a niekoniecznie najpiękniejszych pragnień?

* * *

 


Read more
 

Wędrując przez noc. Design by Insight © 2009