i dróg moich przed Nim chcę bronić.
To mi wystarczy za obronę.
Nieprawy do Niego nie dojdzie" - Hi, 13, 15-16
"Gdy będziesz miał wierne serce,
do Niego wzniesiesz swe ręce,
gdy odsuniesz dłonie od występku
i nie ścierpisz grzechu w namiocie -
to głowę podniesiesz: bez winyś;
staniesz się mocnym: bez lęku.
Cierpienie twe pójdzie w niepamięć,
jak deszcz miniony je wspomnisz.
Życie roztoczy swój blask jak południe,
mrok się przemieni w poranek.
Pełen nadziei, ufności,
odpoczniesz bezpiecznie strzeżony.
Nikt nie zakłóci spokoju,
a wielu ci będzie schlebiało" - Hi, 11 13-19
Łatwo domyślić się po dwóch fragmentach, które umieściłem na początku, że bohaterem tego tekstu jest Hiob - bohater, któremu poświęcono całkiem pokaźną księgę i którego historia bez wątpienia należy do najciekawszych w Starym Testamencie. Teoretycznie zajmowałem się tą historią na polskim w poprzednim roku, lecz wtedy omówiliśmy ją pospiesznie i - nie ma co ukrywać - fragmentarycznie. Koncentrując się na samym losie Hioba i poetyckich interpretacjach jego postawy, nie udało mi się w stu procentach zrozumieć motywów jego zachowania i działania.
A dla mnie wiedza oparta na samej wiedzy, bez zrozumienia, jest absolutnie bezwartościowa. Dlatego po pewnym czasie powróciłem do tej opowieści, przy okazji postanowienia przeczytania Biblii od deski do deski. Nie powiem, że była to najprzyjemniejsza i najłatwiejsza lektura; język jakimi posługują się bohaterowie księgi nie należy do wybitnie klarownych; wiele wyrażeń, stwierdzeń i rozbudowanych porównań brzmiało dla mnie niezrozumiale (szczególnie mowy Elifaza i Bildada), więc trochę czasu spędziłem próbując uprościć i wyciągnąć treść z ich słów. Jedno natomiast nie podlega dyskusji: opowieść o Hiobie i jego dyskusje z przyjaciółmi stały się dla mnie nieocenionym źródłem refleksji.
W tym tekście pragnę zwrócić Waszą uwagę na dwie nieoczywiste kwestie, które moim zdaniem zasługują na skomentowanie. Pierwszą z nich, jest postawa Hioba. Nie mam na myśli bynajmniej tej pokory, na którą wszyscy tak zwracają uwagę. Odnoszę takie wrażenie, że większość interpretatorów skupiła się na gloryfikowaniu go za te słowa "Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę; dał Pan i zabrał Pan" i, mniej lub bardziej celowo, pominęła resztę jego słów. Lecz jeżeli uważnie wczytamy się w jego wypowiedzi, ujrzymy, że owszem, nie obarcza on winą za swoje położenie Boga, nie złorzeczy Mu, nie przeklina Go, ale również nie tańczy z radości i nie wychwala swojego położenia. Nie bójmy się nazywać rzeczy po imieniu: Hiob narzeka. Co prawda nie uznaje on Boga za przyczynę koszmarnej sytuacji, w jakiej się znalazł, ale równocześnie ma odwagę twierdzić, że jego cierpienie jest niezasłużone (przynajmniej w takim rozumieniu, że jego kara miała być następstwem grzechu).
"Dlaczego nie umarłem po wyjściu z łona,
nie wyszedłem z wnętrzności, by skonać?
Po cóż mnie przyjęły kolana
a piersi podały mi pokarm?
Nie żyłbym jak płód poroniony,
jak dziecię, co światła nie znało" - Hi, 3, 11-13
Po cóż mnie przyjęły kolana
a piersi podały mi pokarm?
Nie żyłbym jak płód poroniony,
jak dziecię, co światła nie znało" - Hi, 3, 11-13
Człowiek, który wypowiada takie słowa, chyba naprawdę ma dość życia i chyba naprawdę rozumie, co to znaczy cierpienie. I niewiele jest w nim pokory; on jest rzeczywiście sfrustrowany i rozczarowany.
Co nie zmienia faktu, że nie pozwolił on sobie na złorzeczenie Bogu.
Co nie zmienia faktu, że nie bał się on krzyczeć o swoim cierpieniu.
Druga kwestia, która zwróciła moją uwagę, to sposób, w jaki Bóg zakończył i rozwiał wątpliwości Hioba. Jak zwykle wybrał nieoczywistą i nietypową metodę działania; nie odpowiedział na jego zarzuty wprost (w zasadzie w jego imieniu zrobił to Elihu), ale opowiedział mu i okazał mu swoją potęgę. I znów, nie uczynił tego jako zatroskany ojciec (którym i tak w ostatecznym rozrachunku się okazał, przywracając Hioba do poprzedniego stanu, a później jeszcze wynagradzając mu poniesioną krzywdę), lecz jako Pan i Władca świata. Potężny, nieogarniony, wszechmogący. Pokazując mu od podszewki, jak wiele istnieje kwestii, których jego prosty umysł nie jest w stanie pojąć, wytrącił mu z ręki wszystkie argumenty. Hiobowi nie pozostało nic więcej, jak ukorzyć się przed Nim i prosić o wybaczenie.
W historii Hioba każdy może odnaleźć coś dla siebie; do mnie szczególnie przemawia ta buntownicza część duszy Hioba, która nie bała się głośno opowiadać o złu i cierpienia. Niemniej jednak raz jeszcze podkreślę, że nikt nie jest w stanie precyzyjniej opisać, co to znaczy zostać niemalże zmiażdżonym przez życiowe trudności; Hiob stracił rodzinę, stracił majątek, w końcu stracił nawet zdrowie.
A mimo wszystko nie zwątpił.
A mimo wszystko ufał.
Nawet, jeżeli w pewnym stopniu pozostał nieprzekonany.
I na tym polega jego wielkość.
1 komentarze:
Mam coś z Hioba
Prześlij komentarz