środa, 7 stycznia 2015

Średniowieczny indywidualizm, czyli zaproszenie do śmiałego korzystania z brzytwy....


 Nie da się ukryć, że bez względu na epokę uwielbiam analizować filozoficzne stanowiska myślicieli kwalifikowanych do grupy "indywidualistów". Mianem tym zwykłem nazywać wszystkich tych filozofów, którzy w swoich poglądach kładli nacisk na wolność jednostki, jej istotną rolę i podkreślali, że spoglądanie na świat z perspektywy ogółu może nieść ze sobą bardzo szkodliwe konsekwencje. Oczywiście spora część kwestii zaprzątających nasze umysły wydaje się od nas całkowicie niezależna, jak np. spór o charakter poznania czy o możliwość rozumowego poznania Boga, ale moim skromnym zdaniem to, co ze swojej natury dotyczy człowieka, nie może być rozpatrywane w oderwaniu od niego. 

  Ostatnimi czasy zagłębiłem się w kwestie filozofii średniowiecza, która z pozoru (w końcu jak każda filozofia) może wydawać się nudna (no bo o czym oni mogli myśleć? Jedynie o Bogu!) i skomplikowana (tutaj absolutnie numerem jeden jest Święty Tomasz z Akwinu; lektura dla naprawdę wytrwałych). Większość z nas ma jakieś pojęcie o poglądach tej epoki dzięki fantastycznemu tercetowi świętych: Świętemu Augustynowi, wyżej wspomnianemu Świętemu Tomaszowi z Akwinu i rozmawiającemu ze zwierzętami, Franciszkowi z Asyżu. Każdy z nich wniósł naprawdę wiele do rozwoju myśli chrześcijańskiej, lecz żadnemu z nich nie można nadać tytułu "indywidualisty". Już miałem się poddać i stwierdzić, że w średniowiecznej Europie nie było miejsca na indywidualizm, kiedy odkryłem Williama Ockhama. 

  Żywot tego angielskiego myśliciela przypadł na pierwszą połowę czternastego wieku. W przeciwieństwie choćby do stabilnego i zrównoważonego twórcy tomizmu, Ockham odważnie angażował się w przedsięwzięcia polityczne, swego czasu nawet był oskarżony o herezję, popierał cesarza i krytykował papiestwo. Po ucieczce z więzienia śledczego w Awinionie oddał się w opiekę cesarzowi Ludwikowi Bawarowi i w Monachium spędził resztę swojego życia. Pod koniec życia pogodził się z Kościołem, a po śmierci został rehabilitowany przez papieża Innocentego VI. Bez wątpienia swoją bojową naturą i śmiałością poglądów wprowadził niezły zamęt w Europie, lecz pomimo sprzeczności swoich poglądów z panującą doktryną, nie ugiął się i ostatecznie jego upór został nagrodzony. 

  Co w jego postawie zasługuje na wyjątkowe wyszczególnienie? Przede wszystkim szeroko pojęty sceptycyzm. Uznał, że spora część wiedzy nie ma właściwych podstaw. Ponadto poddał w wątpliwość niepodważalną rolę rozumu i w jego miejsce zaproponował intuicję. Doprowadziło to tym samym do wniosku o bezużyteczności wiedzy i konieczności jej zastąpienia wiarą. Wiązało się to też poniekąd z indywidualizmem, bo w jego ocenie każdy byt jest jednostkowy i konkretny. 

   Z chrześcijańskiego punktu widzenia przemawiają do mnie dwie sprawy. Po pierwsze, Ockham był niezwykle sfrustrowany próbami ujęcia Boga w ramy, jak próbowała to uczynić średniowieczna filozofia (scholastyka). W jego opinii, do której mocno się przychylam, wola Boża jest niepojęta; nie mieści się w żadnych granicach i człowiek nie jest w stanie jej pojąć. Łączy się to w dużym stopniu z, niedocenianą przez nas ludzi, wszechmocą. W końcu powtarzamy podczas mszy: "Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego...". Pytanie tylko, czy czynimy to świadomie?

   A druga rzecz, która tak mocno przykuła moją uwagę, to minimalizm. Jest to właśnie ta tytułowa brzytwa, którą w filozofii nazwano "Brzytwą Ockhama". W definicji wygląda to tak: "Bytów nie mnożyć, fikcyj nie tworzyć, tłumaczyć fakty jak najprościej" (Pluralitas non est ponenda sine neccesitate.) lub tak "Nie należy mnożyć bytów ponad potrzebę" (Entia non sunt multiplicanda praeter necessitatem). W praktycznym zastosowaniu chodzi tu o nie bawienie się w jakieś skomplikowane kombinacje, długie i poetyckie uzasadnienia, rozbudowane dowody, ale o przedstawienie rzeczy rzeczywistych w sposób prosty, którego udowodnienie oparte jest na racjonalnych i łatwych do wytłumaczenia przesłankach. W sporej mierze filozofia średniowieczna opierała się na trudnych do udowodnienia założeniach, z których wyciągano daleko idące wnioski. Ockham pragnął wszystko to uprościć, tak aby kwestie dla nas zasadnicze, nie wymagały zawiłych wyjaśnień. Dla mnie jest to bardzo wartościowe z punktu widzenia wiary, bo pewnie niejednokrotnie dopadają nas różne wątpliwości z nią związane i w takich sytuacjach mylnie staramy się wszystko rozwiązać za pomocą rozumu. Tworzymy różne skomplikowane hipotezy, domniemywamy, wnioskujemy, poszukujemy, a ostatecznie i tak dochodzimy do punktu, gdzie jesteśmy bezradni.

  Może by tak raz na jakiś czas warto posłużyć się tą tytułową brzytwą i przejechać nią starannie po naszych problemach? Kto wie, może się okaże, że większość z nich tak naprawdę jest błaha i nieistotna, a my je tylko sztucznie nadmuchujemy?

   
 

2 komentarze:

Unknown pisze...

Dlaczego św. Franciszek mówił kazanie do ptaków dziwny jest czy co ?

Unknown pisze...

Św. Franciszek z Asyżu dostrzegał we wszystkich boskich stworzeniach piękno i był wrażliwy na cudowność świata. Nie potrzebował pieniędzy, ani władzy do bycia szczęśliwym. Wystarczała mu świadomość tego, że świat jest pełen wspaniałych stworzeń (m.in ptaków) i napełniało go to radością, którą musiał się dzielić z wszystkimi, np. właśnie w taki przedziwny sposób jak rozmawiając z ptakami.
Nie, nie był dziwny. On trwał w stanie nieustannego zachwytu nad pięknem boskiego stworzenia.

Prześlij komentarz

 

Wędrując przez noc. Design by Insight © 2009