Już w pierwszym zdaniu wyrażę to jasno, tak aby nie było wątpliwości: to nie jest tekst o miłości. Nie piszę o miłości z wielu względów, pewnie przede wszystkim dlatego, że brak mi doświadczenia życiowego, szczególnie w sferze emocjonalnej. Zresztą, cóż to byłaby za przyjemność czytać kolejny tekst dotyczący miłości? Przecież od zarania dziejów jest to główny temat poruszany przez twórców i artystów. Ponadto mógłbym się wysilać i pisać, sięgając ku głębi mojej duszy i serca, a i tak nie mam żadnych szans z hymnem o miłości Św. Pawła Apostoła.
Skoro już to sobie wyjaśniliśmy, możemy przejść do sedna. O czym będzie to tekst? Tu tkwi największy problem. Nie mam pojęcia co to jest. Nie wiem, jak to nazwać. Mogę z ręką na sercu przyznać się do porażki. Z punktu widzenia intelektualnego, z punktu widzenia rozumu czy filozofii, moje rozmyślania nie mają większego sensu. Jest to coś tak niewyobrażalnie pięknego, a zarazem ulotnego i delikatnego, że w chwili, gdy to uczucie się pojawia, cały misterny mechanizm, system obronny, jaki sobie stworzyliśmy, kapituluje bez walki.

Zazwyczaj w swoich tekstach unikam poetyki, ale aby uwydatnić niezwykłość tego uczucia, jestem zmuszony po nią sięgnąć. Bo sztywne ukazanie tego uczucia odziera je z całego uroku.
Zachwyt rzecz jasna dotyczy relacji międzyludzkich. Relacji pomiędzy kobietą i mężczyzną.
Gdzie zatem, na skali wartości, której szczytem jest "bezgraniczna miłość" a dnem "śmiertelna nienawiść", możemy umieścić zachwyt? Moim zdaniem właściwym miejscem jest obszar pomiędzy zauroczeniem, a pożądaniem. Zauroczenie wymaga przede wszystkim czasu, a zachwyt nie trwa długo i nie niesie ze sobą żadnej dłuższej obietnicy. Pożądanie dotyczy wyłącznie sfery cielesnej, zaś natura zachwytu opiera się na refleksji odnośnie urody; jest wyrażeniem podziwu. Pożądanie, jakkolwiek by go nie odbierać, nie jest z natury czymś moralnie czystym. Zachwyt jest. Zachwyt pojawia się w jednej chwili, przez jakiś czas ci towarzyszy i znika, równie niezapowiedzianie, jak się pojawił. Zauroczenie pozostawia po sobie jakiś ślad w duszy; jest to albo żal, albo neutralność i zniechęcenie, albo ironiczne szyderstwo ("Kurde, jak ja mogłem/mogłam szaleć na widok kogoś tak brzydkiego/głupiego/niewychowanego/gruboskórnego/nieczułego etc."). Pożądanie pozostawia po sobie, w moim odczuciu, niemiłe wrażenie braku kontroli nad własną duszą. Zachwyt jest uosobieniem ludzkiego losu: przychodzi niespodziewanie, niezależnie od naszej woli, odchodzi w dowolnym momencie, najczęściej wtedy, kiedy najbardziej pragnęliśmy go zatrzymać.
Lecz nie pozostawia po sobie tęsknoty. W swojej prostocie, a zarazem w swoim pięknie, jest tak niezwykły, tak niesamowity, tak wymykający się naszej zdolności rozumienia świata, że gdy jest już po wszystkim, gdy już "znormalnieliśmy", nie budzi on w nas żadnych negatywnych uczuć. Nie można się na niego gniewać. Jest to trochę jak gniewanie się na zachód słońca, albo na tęczę. Po prostu się nie da.
To, co w mojej opinii jest najpiękniejsze, to całkowita niezależność zachwytu od wszystkiego. Zachwyt może odwiedzić cię w każdej chwili, niezależnie od pogody, nastroju, atmosfery, zmęczenia, miejsca lub pory dnia. Ponadto zachwyt nie jest monumentalny czy spektakularny. Zachwyt mieści się w czymś tak drobnym jak spojrzenie, gest, odgarnięcie włosów. Najczęściej objawia się jednak w zwyczajnym istnieniu drugiej osoby. Nagle, fakt obecności w twoim towarzystwie kogoś nieznajomego, promieniejącego oszałamiającym pięknem, urasta do rangi czynnika wpływającego na twoje samopoczucie i napełnia cię przedziwną radością.
Zapewne zawsze będę spoglądał na owo przedziwne uczucie z męskiego punktu widzenia. Mam jednak szczerą nadzieję, że nie należy ono tylko i wyłącznie do mnie. A nawet jeśli, to z całego serca pragnę, by każdy miał okazję zakosztować krótkiej, beztroskiej i niewinnej radości, jaka wiąże się z przeżywaniem zachwytu.
Na koniec to, co najważniejsze: w moim przypadku zachwyt wynika z niemożności ogarnięcia przeze mnie kobiecego piękna. Świat składa się z wielu rzeczy, których nie potrafimy zrozumieć, lecz szczerze przyznam, że tajemnica kobiecego piękna jest tą najpiękniejszą.
Zdaję sobie sprawę, że do grona moich czytelników w sporej mierze zaliczają się kobiety, dlatego na zakończenie, specjalnie dla was, drogie panie, teza pochodząca z książki "Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy" Johna Eldredga, z którą w stu procentach się zgadzam:
"Nam, mężczyznom, Bóg sprawił szczególny dar. Zamknął On bowiem w pięknie kobiety cząstkę Swojej boskiej doskonałości".
* * *
Mój profil na Facebooku
Inne teksty, które mogą Ci przypaść do gustu:
Uczuciowe metamorfozy
Agape
Fascynacja
Kim chcę dla Niej być?
Mój profil na Facebooku
Inne teksty, które mogą Ci przypaść do gustu:
Uczuciowe metamorfozy
Agape
Fascynacja
Kim chcę dla Niej być?
1 komentarze:
Przyznam szczerze - uwielbiam twojego bloga. Co prawda, poznałam go dopiero dzisiejszego dnia, lecz przeczytałam wszystkie notki z zaciekawieniem. Cudownie piszesz, przez co stanąłeś jako jeden z moich ulubionych osób udzielających się na blogach.
Trzymaj się, życzę chęci i weny.
Prześlij komentarz