W tym tekście zdecydowałem się na podróż w przeszłość; najpierw do czasów dzieciństwa, a następnie ku dawnym wiekom, o których bez większego zastanowienia zapominamy wśród codziennego zgiełku i zamieszania. Będzie to opowieść, opowieść o pierwszej żeńskiej bohaterce literackiej, która zrobiła na mnie wrażenie. Co więcej, zrobiła ona na mnie wrażenie wtedy, kiedy w swojej naiwności uważałem mężczyznę i kobietę za istoty całkowicie sobie przeciwstawne, nie zaś uzupełniające się. Byłem wtedy świeżo po lekturze kilku beznadziejnych lektur szkolnych i potrzebowałem jakiejś odtrutki na papierowych bohaterów i doprowadzające mnie do mdłości ich nudne problemy. Na szczęście zetknąłem się wtedy z książką, którą odmieniła moje życie i aż do dziś jest dla mnie numerem jeden wszech czasów (dla przypomnienia, miejsce numer jeden w tym oto rankingu). A w tej książce pojawiła się ona - niesamowita, bezpośrednia, dzika, wyrazista i prawdziwa - bohaterka.
Minea.
Zdając sobie sprawę, że nie każdy z czytelników miał okazję zetknąć się z książką, z której ta bohaterka pochodzi, myślę, że mogę bez ocierania się o streszczanie całej fabuły opisać pokrótce losy Minei; jest to zaledwie jeden wątków tej niesamowitej powieści historycznej i w żaden sposób nie zasługuje na generalne wywyższenie spośród całej reszty; wybrałem go tylko dlatego, że ma dla mnie osobiste znaczenie.
Aby nie przedłużać, pierwszy raz Mineę poznajemy, gdy główny bohater powieści - egipski lekarz Sinuhe (akcja powieści dzieje się w czasach starożytnych, jakieś 1500 lat p.n.e.) podróżując po świecie, trafia do Babilonu. Tam, w krótkim czasie, staje się przyjacielem króla Burnaburiasza i jednym z jego niewielu zaufanych ludzi. Ma możliwość korzystania z niezwykłych, jak na te czasy, odkryć tamtejszych uczonych i poznania babilońskiego społeczeństwa z różnych perspektyw.
Pewnego dnia, król Burnaburiasz prosi go o pomoc. Jego ludzie mają problem z poskromieniem dzikiej kobiety, niedawno przez niego zakupionej, mającej stać się kolejną z jego żon. Kobieta ta ciska z furią przedmiotami w służących, wydziera się wniebogłosy i grozi, że podetnie sobie gardło. Z rozmowy w cztery oczy Sinuhe dowiaduje się, że owa kobieta nie jest zwykłą niewolnicą, lecz pochodzi z Krety i należy do wyższych kręgów arystokracji, a jej religia nakazuje jej zachowanie czystości. Egipcjanin, nieco zmęczony już babilońskimi zwyczajami, ale przede wszystkim kierując się współczuciem, postanawia jej pomóc. Pod osłoną nocy i pijackiej zabawy, uciekają wraz z jednookim, ale diabelnie sprytnym służącym Sinuhego. Szybko porzucają łódź jako środek transportu i decydują się na wędrówkę. Zrzucają z siebie bogate szaty, pozbywają się wszystkiego, co mogłoby ułatwić ich rozpoznanie i jako trójka biedaków podróżują przez ziemie należące do ówczesnego Królestwa Babilonu. I właśnie jako biedacy, przeżywają szczęśliwe chwile. Martwiąc się jedynie o to, aby mieć gdzie przespać noc czy o to, żeby coś zjeść, uświadamiają sobie jak prostą i nieskomplikowaną naturę ma szczęście. Do końca życia Sinuhe i Kaptah (jego sługa) wspominali ową wędrówkę jako najszczęśliwszy okres w życiu i byli gotowi oddać całe swoje bogactwo, po to, aby raz jeszcze móc poczuć atmosferę tamtych dni.
Bez większych problemów dotarli do bogatych miast, w których mogli zrezygnować z ukrywania swojej tożsamości i po krótkiej naradzie postanowili udać się na Kretę - do domu Minei. W międzyczasie Sinuhe poznał zawód jakim parała się jego towarzyszka - była kapłanką a jej zajęciem był tzw. taniec przed bykami. Było to niezwykle niebezpieczne, ale również pełne emocji, pasji i radości widowisko. Minea była jedną z najbardziej uzdolnionych tancerek, swoim wdziękiem i umiejętnościami rzucała na kolana widzów, a w tym co robiła, czuła się absolutnie spełniona.
I tu dochodzimy do pierwszego z dwóch punktów kulminacyjnych tej opowieści. Gdy płynęli na Kretę, Minea zaczęła sobie uświadamiać, że miłość zaczyna znaczyć dla niej więcej niż wiara. Owszem, pozostała wierna nakazowi o zachowaniu czystości (Sinuhe to zrozumiał, choć wprawiło go to w smutek), lecz w głębi siebie wiedziała, że jest gotowa porzucić swojego boga, na rzecz ukochanego. Toczyła w sobie zażarty wewnętrzny bój, czuła się rozdarta i zagubiona. Ostateczną decyzję podjęła już na Krecie.
Wieczorem, wśród blasku świec, w przyzwoitym pokoju w karczmie, Sinuhe i Minea stłukli ze sobą dzban. Był to staroegipski zwyczaj małżeński, nieposiadający żadnej wartości formalnej, ale wiążący ze sobą dwójkę ludzi aż po grób.
W przeciągu kilku następnych dni Minea prezentowała swoje umiejętności swoim dawnym nauczycielom. Jej taniec był doskonały, pod względem technicznym nie można było jej już nic zarzucić. Natomiast cała radość, całe uwielbienie, wszystkie emocje, to wszystko gdzieś przepadło. Jej talent został doceniony i została wybrana, aby starym zwyczajem odwiedzić Ciemny Dom - miejsce zamieszkania boga Krety. Wśród Kreteńczyków panowało przekonanie, że ci, którzy mogą spotkać boga w cztery oczy doświadczają takiego szczęścia, że nie czują najmniejszej chęci powrotu, stąd możliwość wejścia do Ciemnego Domu traktowano jako przywilej najwyższej rangi. Minea nie pragnęła spotkać się ze swoim bogiem, lecz nie mogła odmówić; oznaczałoby to dla niej hańbę i zapewne śmierć. Dlatego weszła do środka, prowadzona przez najważniejszego kapłana, przekonana o tym, że dane jej będzie wyjść, uciec i wieść szczęśliwe życie z ukochanym.
Sinuhe szalał z miłości i podejrzewał jakiś podstęp, dlatego niczym mityczny Tezeusz wziął ze sobą sznur i wraz ze swoim sługą udał się na poszukiwanie ukochanej. Odnalazł ją, lecz martwą, uśmierconą nie spojrzeniem boga, lecz sztyletem kapłana. W jednej chwili zasłona spadła mu z oczu i zrozumiał, że kapłan nie miał innego wyjścia - bóg Krety był już martwy, a fetor jego rozkładającego się ciała panował w całym labiryncie. Egipski lekarz, na długi czas postradał zmysły, a gdy otrząsnął się ze straszliwej słabości, jaka opanowała jego ciało i duszę, już nie był taki sam jak wcześniej...
Tu dochodzimy do kresu opowieści o Minei. Mógłbym opisywać jej zalety bez końca, choć znam ją jedynie ze stronic tej książki. Dla mnie jednak, na zawsze będzie ona trwać, zaklęta w ścianach kreteńskiego labiryntu, ufna i rozdarta, kochająca i niepewna, szczera i zagubiona. Moja pierwsza ulubiona literacka bohaterka.
Na zakończenie przytoczę jedynie fragment rozmowy pomiędzy głównymi bohaterami tej opowieści.
Sinuhe, przeżywszy w młodości poważny zawód miłosny (jego wybranka okazała się kobietą nieczułą, za swoją miłość kazała słono płacić skutkiem czego Sinuhe sprzedał wszystko, co miał, w tym dom swoich rodziców i ich grobowiec, a sam stał się bankrutem i skończył pomagając ludziom obmywającym zwłoki) i czuł poważną wewnętrzną awersję do kobiet, traktując je jak przebiegłe i złośliwe istoty, których jedynym celem jest doprowadzanie mężczyzn do zguby.
" - Tylko raz w życiu powiedziałem do kobiety "moja siostro", lecz łono jej było dla mnie jak rozpalony piec, a ciało jej jak sucha pustynia, wcale mnie nie rzeźwiło. Dlatego błagam cię, Mineo, wyzwól mnie z tego zaczarowania, jakim skuwają mnie twoje członki, i nie patrz na mnie oczyma, które są jak blask księżyca na powierzchni wody, bo powiem do ciebie "moja siostro", a wtedy i ty doprowadzisz mnie do zguby.
- Bardzo głupia jest zaiste ta twoja głowa, skoro mówisz źle o kobietach. Bo jeśli nawet są kobiety, które zatruwają wszystkie źródła, to są z pewnością i takie, które są jak źródło na pustyni albo jak rosa na spalonej słońcem łące".
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Powyższy cytat i cała opowieść znajdująca się powyżej pochodzi z książki Miki Waltariego "Egipcjanin Sinuhe".
* * *
Mój profil na Facebooku
Inne teksty, które mogą Ci przypaść do gustu:
10 książek, które miało znaczący wpływ na moje życie...
O przedziwnym uczuciu
Wilk wyjący do księżyca
Fascynacja
* * *
Mój profil na Facebooku
Inne teksty, które mogą Ci przypaść do gustu:
10 książek, które miało znaczący wpływ na moje życie...
O przedziwnym uczuciu
Wilk wyjący do księżyca
Fascynacja
1 komentarze:
Witam. Właśnie czytam tę niesamowitą książkę i mam za sobą już smutną historię Minei. Fantastyczna postać, fantastyczna historia. Słodka i gorzka, romantyczna, piękna, ulotna. Cudowna rzecz. Jak i sama powieść do tej pory, mam jeszcze przed sobą przeszło połowę, ale czuję, że i w moim rankingu książek wszech czasów znajdzie się bardzo wysoko.
Pozdrawiam!
Prześlij komentarz