wtorek, 3 marca 2015

Wilk wyjący do księżyca


Kiedy usłyszałem po raz pierwszy "Obławę" Jacka Kaczmarskiego, coś we mnie drgnęło. Byłem wtedy dużo młodszy niż teraz, ale wyobrażenie małych wilczków rozszarpywanych na strzępy przez gończe psy zrobiło na mnie wrażenie i przez jakiś czas słowa tej ballady pobrzmiewały mi w duszy. 

Nadchodzi w życiu taki moment, że wyrastamy z bajek, w których "zły wilk" prześladuje małą i naiwną dziewczynkę. Być może dlatego, że uświadamiamy sobie, że już nie jesteśmy tacy mali i naiwni. Albo zdajemy sobie sprawę, że prawdziwe zło ma wiele twarzy; "zły wilk" jest metaforą tego najprymitywniejszego lęku.

Nadchodzi taki moment w życiu, kiedy widok samotnego wilka wyjącego w środku nocy do księżyca, wcale nas nie przeraża. Nie dlatego, że nabieramy szaleńczej odwagi i nie boimy się już niczego. Nie dlatego, że złaknieni krwi wyczekujemy z dubeltówką, aby zapolować na tego wilka.

Dlatego, że odnajdujemy tego wyjącego wilka w nas samych. 

Zaczynamy pytać "dlaczego" i nie odnajdujemy odpowiedzi. Wyjemy do księżyca, bo przytłacza nas ciężar cierpień i zmartwień. Błąkamy się nocą w poszukiwaniu własnej tożsamości. Czasami wpadamy we wnyki, co jeszcze potęguje ból. Wreszcie oddalamy się od naszej watahy - którą równie dobrze mogą być wszystkie nasze przyzwyczajenia i nawyki, jak i ludzie, towarzystwo, do którego przywykliśmy. Wszystko to dosłownie i w przenośni.

Wilki i ludzie są stworzeni do życia w watahach. Mimo wszystko jednak znajdują się odważni, którzy te swoje watahy opuszczają. Nie jest to bezpieczne; samotny wilk jest dużo łatwiejszym celem dla myśliwego. Bycie samotnym wilkiem bywa też dowodem słabości; w końcu spora część z nich jest zwyczajnie wyrzucana z watahy jako osobniki pozbawione odpowiednich cech, nieprzystosowane do środowiska. 

Uważam, że człowieczy odpowiednik "samotnego wilka" też pada ofiarą wykluczenia z ogromnej watahy zwanej "społeczeństwem". Powodów może być wiele; ostatecznie jest wiele cech, jakie ludzie uważają za niepożądane i świadczące o słabości. Równie dobrze może być to słabość fizyczna, brak zdecydowania, wieczne hamletyzowanie, jak i przesadna wrażliwość.

Na koniec przyznam, że lubię spoglądać na swoje życie przez pryzmat samotnego wilka. Oczywiście nie jestem nim przez cały czas; posiadam swoją skromną watahę, do której należy bardzo wąskie grono innych wilków, jednakże zdarza mi się zbaczać na moment ze ścieżki, którą wszyscy idziemy i samotnie, w środku lasu, przy świetle gwiazd, w delikatnej mgle, rozdzierająco wyć do księżyca. Daje mi to osobiste poczucie wyrzucenia z siebie wszystkiego tego, co się we mnie kłębi i zatruwa mi spokój duszy.

Nie pytajcie dlaczego wyjemy; każde rozdzierające skowyczenie wydobywające się z gardzieli, ma swoją długą historię i przyczynę, znacznie bardziej prostą lub skomplikowaną, niż może to wydawać się na pierwszy rzut oka.

Jeśli zdarzy się Ci ujrzeć samotnego wilka wyjącego do księżyca (w co wątpię, bo jest to widok naprawdę rzadki i niespotykany), nie bój się, ale też nie pozwól sobie na zbytnią poufałość. W końcu masz do czynienia z kimś, kto przechodzi właśnie przez coś równie tragicznego, co wyzwalającego.

Bywa tak, że łzy to zdecydowanie za mało na wyrażenie własnych emocji. 
Wtedy pozostaje wycie do księżyca.
* * *
Mój profil na Facebooku

Inne teksty, które mogą Ci przypaść do gustu:
Depresja czy deprecjacja?
Dusza
Jak bezboleśnie popełnić samobójstwo?
KuszeNIE! 

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

Wędrując przez noc. Design by Insight © 2009