piątek, 10 kwietnia 2015

Męstwo i wrażliwość


 Nie lubię sytuacji, kiedy o rzeczach ważnych mówi się zawile. Gdybym miał wskazać największą wadę  jakiejkolwiek nauki (filozofii, teologii, genetyki czy każdej innej), to byłaby to właśnie ta niemożność wytłumaczenia kluczowych jej zagadnień w sposób jasny i klarowny. Sam borykam się z tym problemem, bo często nie jestem w stanie przedstawić swoich myśli swojemu rozmówcy na tyle dosadnie, żeby nie pozostawić wątpliwości. Muszę uciekać się do porównań, analogii i metafor, które cenię tylko jako środki prowadzące do zwiększenia walorów estetycznych mojej lichej twórczości. Równie dobrze mógłbym wyrazić główne przesłanie każdego tekstu w trzech-czterech zdaniach, ale odnoszę nieomylne wrażenie, że byłoby to nudne; i dla Ciebie, pragnącego odnaleźć coś, co zmusiłoby Cię do głębszej refleksji, i dla mnie, aspirującego autora, który pragnie poruszyć i dotknąć do żywego swojego czytelnika. Nie znoszę sztuki dla sztuki i przerostu formy nad treścią; owszem zdarza mi się popełnić teksty niemal całkowicie wypełnione pięknymi epitetami, porównaniami, wzniosłymi treściami i emocjami, ale nawet w nich (np. tu, tu oraz tu) staram się, żeby moje refleksje nie miały charakteru wyłącznie osobistego. Wtedy cały mój blog stałby się publiczną kopią mojego pamiętnika, czego raczej sobie nie życzę.

 Dziś jednak zdecydowałem się na trochę inną formę. Będzie to swego rodzaju eksperyment. Postawię przed sobą i przed Tobą jedno pytanie. Pytanie jasne, klarowne i obiektywne. Dotyczące otaczającego Cię świata. Zaproponuję Ci odpowiedź. Nie musisz się z nią zgodzić. Będę wręcz zachwycony, jeżeli wdasz się ze mną w polemikę, skrytykujesz moją odpowiedź lub zaproponujesz inne rozwiązanie problemu. 

 Będzie to taki trochę nasz dialog.

 Zatem jak brzmi pytanie?

 W dzisiejszym świecie można zauważyć bardzo radykalne odejście od dawnych wartości. To, co niegdyś uchodziło za święte (nie tylko w znaczeniu religijnym), nietykalne, bezwzględnie właściwe i niepodlegające dyskusji, dzisiaj poddawane jest krytyce. Różnica pomiędzy dobrem a złem jest starannie zacierana. To samo dotyczy prawdy i kłamstwa. Problemy moralne są sprowadzane do kwestii wyboru pomiędzy uciążliwym i niesłużącym niczemu obowiązkiem a przyjemnością, której zaspokojenie będzie wiązało się z osiągnięciem szczęścia. Traktujemy kwestie światopoglądowe bardzo powierzchownie; niejednokrotnie podejmujemy ważne decyzje kierując się jedynie własnym interesem, nie spoglądając na konsekwencje naszych działań w szerszej perspektywie. 

Co jest tego przyczyną?

 W tym miejscu pozostawiam Ci szerokie pole do popisu. Może proces, który zaobserwowałem jest tylko moim wrażeniem i tak naprawdę nic takiego nie ma miejsca? Może tak naprawdę dzisiejsze społeczeństwo znacznie lepiej, niż nam się wydaje, orientuje się w problemach dzisiejszego świata i jego sposoby myślenia wyprzedzają nasze przestarzałe metody opisywania świata? Od Ciebie zależy także ocena tego zjawiska. Czy można kogokolwiek obarczać winą za to, że jego decyzje stoją w wyraźnej sprzeczności z obowiązującą moralnością? Czy winą (co do której tak naprawdę też nie mamy pewności) za obecny stan rzeczy należy obciążyć sumienie każdego z osobna, czy jest to po prostu nieuniknione następstwo czasów, w których żyjemy? Ja ci na te wszystkie pytania nie udzielę odpowiedzi. Nie mam żadnego prawa decydować za Ciebie; moim skromnym pragnieniem jest jedynie naświetlić Ci pewną sprawę, która mnie osobiście niepokoi i pokazać wnioski, do których dotarłem. Nic więcej. Nie rezerwuję sobie prawa do prawdy. 

 Jakie więc są moje wnioski? Co w moich oczach decyduje o takim, a nie innym stanie rzeczy? W pierwszej kolejności muszę przedstawić Ci dwa pojęcia, w których zawarłem swoje rozwiązanie. Jak pewnie się domyślasz, są to tytułowe męstwo i wrażliwość. Nie można jednak traktować ich dosłownie, w ich oryginalnym znaczeniu. Szukałem dwóch skrajnych pojęć (wartości), które w połączeniu oddawałaby istotę człowieczeństwa. Takich, które swoją definicją nie tylko wskazywałyby na dwa kluczowe pierwiastki naszej natury, ale także prezentowałyby całokształt konsekwencji (pozytywnych i negatywnych) z nich wynikających.

 Przez męstwo rozumiem od zawsze obecną w człowieku odwagę, umiejętność przezwyciężenia własnego lęku, gotowość do oddania życia w imię miłości lub idei, zamiłowanie do ryzyka. Ale także pogardę, agresję i brutalność. Wszystko to, co wiąże się w jakiś sposób z realnym światem i z tym, co cielesne.

 Przez wrażliwość rozumiem współczucie, miłosierdzie, wzniesienie się ponad płytki egoizm i zrozumienie drugiego człowieka, dostrzeganie zła i cierpienia, a także poświęcenie. Jednakże kryje się w tym również niepokój, samotność, poczucie niezrozumienia. Wszystko to, co wiąże się w jakiś sposób z światem naszych uczuć i z tym, co duchowe.

 Rozwiązanie tego problemu jest w mojej ocenie bardzo proste. Nasze czasy wypaczyły i źle zrozumiały oba te pierwiastki obecne w naszej naturze. Męstwo przerodziło się albo w tępą siłę, ślepą i irracjonalną, niosącą za sobą tylko zniszczenie, albo w tchórzostwo, szaleńcze umiłowanie dóbr doczesnych, ograniczenie własnego punktu widzenia do świata materialnego i brak odwagi by sięgnąć myślą dalej. Wrażliwość przemieniła się albo w spłycone i rozumiane tylko przez pryzmat odczuwanych przyjemności zamiłowanie do egoistycznego zaspokajania własnych potrzeb życiowych (najdobitniejszy przykład to pożądanie, które w naszych czasach zdecydowanie zbyt często jest mylone z miłością), albo w użalanie się nad sobą, nad własnym losem i niekończące się rozpaczanie. Źle pojęte męstwo daje złudne poczucie siły i potęgi, sprawia, że wpadamy w pychę, tkwimy w błędnym poczuciu, że sami jesteśmy w stanie zapanować nad własnym życiem i że nie potrzebujemy tego drugiego człowieka. W mojej ocenie jednak dużo gorsze konsekwencje niesie ze sobą niewłaściwe zrozumienie wrażliwości. To właśnie przez to ludzie odbierają sobie życie, wpadają w nałogi, tracą sens życia. Kiedy gubi się z oczu konsekwencje własnych czynów, nieodmiennie towarzyszy temu ryzyko szaleńczego wykorzystywania życia. W końcu, jeżeli tak naprawdę jedyną wartością jest życie i nie mamy nic oprócz życia, to dlaczego się nie bawić?

 Często też proporcje między tymi dwoma czynnikami są w nas zachwiane lub jedno nie idzie w parze z drugim. Sam jestem tego najlepszym dowodem, bo mojemu dość skromnemu męstwu towarzyszy przesadna wrażliwość, cechująca się między innymi analizowaniem własnych egzystencjalnych problemów lub nieustannym poszukiwaniem sensu życia.

 Bardzo żarliwie pragnę, żeby wydźwięk tego tekstu nie był pesymistyczny. Jednakże szukając jakiegoś innego sposobu zinterpretowania wyżej przedstawionej sytuacji, znalazłem tylko jedno wyjście, które niesie ze sobą nadzieję. Mianowicie te fałszywe pojmowanie męstwa i wrażliwości, kroczenie złymi ścieżkami i patrzenie na świat tylko przez pryzmat dóbr materialnych to nic innego, jak krzyk wołającego na pustyni. 

 Oni nie chcą być źli.
 Oni są zagubieni.

2 komentarze:

Tomek Racki pisze...

Trudno mi jest na świeżo dyskutować z tak trafnym tekstem, jednak myślę, że dwa skrajne przypadki, które określają naturę człowieka to dobro i zło. Dobro i zło. Dwa skrajne słowa i nacechowane zdecydowanie pozytywnie i negatywnie, a jednak dzisiejszy świat chce nam wmówić, że ich pojmowanie jest relatywne, a więc, że istocie nie istnieje ani pierwsze, ani drugie. Dobrem nazywają zarówno to, co przydatne, to, co rozwijające, jak i to, co przyjemne, to, co lekkie i niewymagające wysiłku. Złem nazywają to, co obrzydliwe, to, co nieludzkie, ale też to, co uciążliwe, to, co trudne i to, co zmusza do myślenia głębszego, niż najpłytsze powierzchowne. Relatywne spojrzenie na dobro i zło sprawia, że również pozostałe wartości tracą swoje znaczenie, stają się czymś opcjonalnym, a przede wszystkim czymś niezdefiniowanym, czego przykładem jest wspomniana przez Ciebie miłość. Niestety muszę zauważyć, że Ty sam w tym tekście zmieniłeś znaczenie słów "męstwo" i "wrażliwość", które pierwotnie nie oznaczały czegokolwiek złego, tymczasem przypisujesz im również to, co nazwałbym raczej z grubiaństwem (to słowo nie oddaje tego, co mam na myśli) oraz ckliwością, może nadwrażliwością (znów brakuje słowa). Męstwo i wrażliwość to zdecydowanie cechy pozytywne, co nie oznacza ułatwiające życie. Z pewnością są jednak warte podziwu. I tego się trzymajmy.

Unknown pisze...

Rzeczywiście, jeżeli prześledzisz inne teksty to pewnie zauważysz, że na różne sposoby zmieniam znaczenia słów próbując ubrać w konkretne pojęcia bardzo rozbudowane terminy. Nie było moją intencją, aby nadać słowom z natury posiadające pozytywny wydźwięk inne, pejoratywne znaczenie. Bardziej zależało mi na podkreśleniu, że relatywizm moralny, powierzchowne patrzenie na świat i zagubienie są wywołane przez niewłaściwe proporcje, brak harmonijnego uzupełniania się "męstwa" i "wrażliwości" oraz niewłaściwe ich zrozumienie. Dodam jeszcze, że w żaden sposób nie kwestionuję pozytywnego wpływu owych wartości, jednak czasem po prostu sztywne ramy naszego języka mi nie wystarczają (dobro i zło, choć są pojęciami trafnymi i właściwymi, to także w mojej opinii zbyt ogólnymi) i jestem zmuszony zmieniać ich znaczenie, ale właśnie dlatego podałem ich definicję. Sam jestem gotów zażarcie bronić stanowiska, że męstwo i wrażliwość są cechami niezwykle pozytywnymi; właśnie dlatego użyłem ich jako punktu wyjścia do opisania całego problemu wywołanego w dużej mierze przez niewłaściwe ich zrozumienie....

Prześlij komentarz

 

Wędrując przez noc. Design by Insight © 2009