sobota, 30 kwietnia 2016

Nie zmierzam na szczyt, zmierzam przed siebie


 To nie będzie długi tekst, bo nie ma nawet za bardzo o czym pisać.

 Z tego triku korzystał chyba niemal każdy. W życiu bywa ciężko i pod górkę, bo zmierzamy na szczyt. Po sukces. Po zwycięstwo. Po chwałę. Po zasłużone laury. Musimy okupić ich zdobycie wielkim wysiłkiem, ale z całą pewnością zostanie on wynagrodzony. I to przynajmniej w dwójnasób. W końcu przecież nie może być tak, że ciężko pracujemy, poświęcamy swój czas, swoje możliwości, swoje pieniądze, swoje nadzieje, swoje uczucia i wszystko to resulta fracaso, czyli kończy się klęską. Świat nie jest przecież tak skonstruowany, nie? Każdy zostaje sprawiedliwie nagrodzony i otrzymuje to, na co zasłużył, prawda? Owszem, czasami zdarzają się różnorakie nierówności i niesprawiedliwości, ale są to sytuacje ekstremalne i, co ważne, występujące ekstremalnie rzadko. Szlak jest prosty: idziesz pod górę, pocisz się, ciężko oddychasz, z trudem stawiasz kolejne kroki, z niepokojem i niecierpliwością spoglądasz w górę, znosisz słotę i upał, śniegi i wichry, zdobywasz kolejne metry, zbliżasz się do szczytu i w końcu w którymś momencie go zdobywasz. Wdrapujesz się, padasz wyczerpany, ale szczęśliwy i triumfujesz. Udało się, jesteś zwycięzca! Wygrałeś.
  
 A nieopodal czeka miły i uśmiechnięty pan, który niedługo potem do Ciebie podejdzie i bez znieczulenia oznajmi Ci, że takich szczytów zostało do zdobycia jeszcze dwadzieścia. Minimum dwadzieścia. A Ty podniesiesz się, spuścisz nos na kwintę i niechętnie ruszysz w dalszą drogę. Zdobywać kolejne nieuniknione życiowe szczyty.

  A gdybym Ci powiedział, że nie ma żadnych szczytów? Że jest tylko prosta droga, która nie wiedzie do żadnego określonego miejsca? Że jedyne, co powinno Cię interesować to wszystko to, co czeka za horyzontem? Że nie jest ważne jak długo idziesz i jak wiele w ową wędrówkę wkładasz wysiłku a to, ile ona sprawia Ci przyjemności? Że nie musisz zaspokajać potrzeb wszystkich tych, którzy tam na dole wypatrują, czy uda Ci się wdrapać na samą górę, czy gdzieś powinie Ci się noga i runiesz w przepaść? Że nie jest ważne, ile przejdziesz kilometrów, ale w jakim towarzystwie? Że tak naprawdę nie musisz się tak męczyć? Że nie jest ważne, co tam czeka w oddali, na końcu Twojego szlaku?

  Że w tym wszystkim chodzi nie o Chwałę i Sławę Zdobywcy Szczytu, lecz o Przyjemność Wędrowca? 

  Wolę nucić zapomniane melodie z pasterskim kijem w ręku, niż wyklinać mozół wspinaczki. Wolę delektować się subtelnymi pieśniami wiatru i nocy, niż rozpychać się w bezmyślnej walce o to, kto zajmie lepszą pozycję, kto kogo wyprzedzi i kto kogo zepchnie w przepaść. Wolę nieodkrytą tajemnicę niezbadanych szlaków, niż sprawdzone trasy setek pokoleń.

 Taka jest moja wola.

 Teraz Twoja kolej: decyduj!


0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

Wędrując przez noc. Design by Insight © 2009