Wszystkim tytułowym rozmówcom i rozmówczyniom
* * *
Kawiarniany klimat. Siedzę przy niewielkim stoliku, popijam umiejętnie wystudzoną kawę, dzierżę w dłoni nieoceniony długopis, próbuję czynić notatki i obserwuję. Z wolna całym sobą oddaję się tej czynności i koncentruję wzrok na ludziach znajdujących się nieopodal mnie, pogrążonych w lekturze lub w rozmowie. Szczególnie ci ostatni zdobywają moją uwagę; ignorując różne zewnętrzne bodźce atakujące moją świadomość, próbuję się wyłączyć i całkowicie poświęcić się ich obserwacji. Wsłuchuję się w urywki słów, przypatruję się ich mimice, ich gestom. Ich spojrzenia mówią dużo, znacznie więcej, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Podobnie ich ciała.
Plączący się język.
Śmiały wzrok konkwistadora, pewnego swego, wkraczającego na tereny ze wszech miar nadające się do podboju.
Ostrożność doświadczonego żeglarza wypływającego na nieznane wody.
Obietnica przygody.
Błysk ciekawości, a może nawet fascynacji, ledwie dostrzegalny w oku.
Niepokój, dreszcz, zagubienie.
Tajemnica skryta w uśmiechu.
Słowa stanowiące jedynie klucz i bramę, same z siebie nieistotne, płynne, ulotne; znikające gdzieś niedostrzegalnie zaraz po wypowiedzeniu.
Tląca się z tyłu głowy myśl.
Słodko-gorzka niepewność.
Ciepło i zaufanie, jedne z najpiękniejszych rzeczy, jakie może podarować ta druga osoba bez uszczerbku na własnym interesie.
W końcu łapię się na tym, że choć bez większego trudu odgaduję (albo przynajmniej domyślam się) emocje rozmawiających par, to czynię to z pewną ironią, tak jakby były mi one całkowicie obce i obojętne; tak jakbym sam dawno się ich wyzbył, jakbym ich nie potrzebował. Nie jest to prawda, wręcz przeciwnie: czasem tak bardzo chciałbym stać się uczestnikiem tej gry, że zżera mnie złość i frustracja, gdy uświadamiam sobie, że jednak nie mogę.
Robi się nieprzyjemnie. Nagle uświadamiam sobie, że pomimo tego całego teoretycznego dystansu i pewnej wyższości, z jaką się odnoszę do przedmiotów mojej obserwacji, zwyczajnie im zazdroszczę.
* * *
Ale dlaczego? Co jest takiego niezwykłego w tych niepisanych i nieprzetłumaczalnych na język logiki rozmowach w owym tajemniczym języku miłości? Poza, rzecz jasna, przyjemnością, jakiej dostarczają one rozmówcom i rozmówczyniom?
Jedyne, czym mogę zrekompensować mój brak doświadczenia i wiedzy w tej materii, to filozofowanie. A jako że nie lubię pozostawiać nierozwiązanych problemów i pytań bez odpowiedzi, to postanowiłem się pobawić się w spekulacje i przeprowadziłem krótki eksperyment myślowy, wskutek którego udało mi się wyprodukować w miarę sensowną odpowiedź. Brzmi ona następująco:
Wyjątkowość i Indywidualność. Każdy posiada swój własny, indywidualny, niepowtarzalny i wyjątkowy język miłości. Każdy kładzie nacisk na inne kwestie, każdy zdobywa serce w inny sposób, każdy posiada własną wizję siebie i osoby kochanej. Każdy interpretuje miłość (i związek, który stanowi jedną z jej form) inaczej. Każdy poszukuje w niej czegoś innego. I chociaż pewne mechanizmy i algorytmy w świecie uczuć występują z zaskakującą powtarzalnością (seryjni uwodziciele, problem zdrady etc.), to nie zmienia to wyżej przedstawionego przeze mnie faktu.
Idźmy dalej. Gdzie jest źródło? Skąd się w ogóle bierze ów język miłości? Tu już mogę uciec się do racjonalnych przesłanek (jak na filozofa przystało, czynię to z niemałą ulgą) i uznać dwa zasadnicze źródła jego pochodzenia. Należą do nich Wychowanie (środowisko, dom rodzinny, system wartości etc.) i Charakter (wrażliwość i indywidualne cechy danej osoby). W mojej ocenie to praktycznie rozsądza sprawę i udowadnia poprzednią tezę o wyjątkowości i indywidualności każdego języka miłości; przecież istnieje niezliczona ilość postaw, jakie można wynieść z domu (uwzględniając również patologie i sytuacje skrajne), nie mówiąc już o różnorodności ludzkich postaw i charakterów (tradycyjny podział na sangwiników, choleryków, melancholików i flegmatyków może się schować). Co więcej - bardzo wiele zależy od proporcji, w jakich jedno i drugie wpływa na konkretną osobę. Równie łatwo możemy wyobrazić sobie sytuację, gdy charakter pewnej dziewczyny zostaje całkowicie zdominowany przez surowe i rygorystyczne wychowanie, jak i taką, gdzie ta sama dziewczyna buntuje się przeciw wszystkiemu, co należy do "świata rodziców", w tym także do języka miłości, jaki oni nieświadomie w niej próbują zaszczepić.
A jeżeli dodamy do tego zmiany, jakie wywarły na konkretnym języku miłości konkretnej osoby doświadczenia z przeszłości (miłe bądź niemiłe), najpewniej dojdziemy do wniosku, że to zagadnienie jest bardziej skomplikowane i złożone, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
Opcji jest wiele, można kombinować na wiele sposobów.
* * *
Jeżeli mój tekst trafił Ci do serca i jednocześnie masz czas, odwagę oraz ochotę (a najlepiej wszystkie trzy naraz), możesz pobawić się w interpretację tego pojęcia na własnym przykładzie - w końcu posiadasz najwięcej danych i powinieneś znać siebie lepiej niż ktokolwiek inny. A jeśli brakuje Ci spojrzenia z zewnątrz, zawsze możesz zapytać przyjaciela albo tą drugą osobę, z którą jesteś w związku - oni bez cienia wątpliwości są w stanie Ci pomóc.
0 komentarze:
Prześlij komentarz