środa, 2 grudnia 2015

Oczekiwanie?


  Zaczął się adwent, powszechnie określany w różnych chrześcijańskich środowiskach jako czas radosnego oczekiwania na Boże Narodzenie i (jeżeli mamy do czynienia z wgłębieniem się w temat) ponowne przyjście Chrystusa na ziemię. W którymś ze słuchowisk (zdaje się, że w jednym z ubiegłorocznych odcinków Plastrów Miodu) o. Adam Szustak OP skrytykował to utarte przekonanie; uczynił to na tyle bezbłędnie i spektakularnie, że mi pozostaje tylko przyklasnąć jego tezom i skinąć głową z aprobatą. W tym tekście nie mam zamiaru powielać jego argumentacji, a jedynie podrzucić Ci pewną wskazówkę, jeżeli nadal nie odnalazłeś inspiracji lub motywacji, żeby na serio rozpocząć adwent. Być może ona skieruje Cię na właściwy trop.

  A zatem, rozpoczyna się Adwent. Cztery tygodnie. Jak je wykorzystasz? Co zrobisz? Możesz, w sumie tak jak zawsze, trwać w szarej codzienności, konwencjonalnie pędzić wraz z tłumem, odwiedzać Sanktuaria Współczesnych Niewolników* i przy dźwiękach nastrojowej muzyki (oraz niezastąpionego, przyprawiającego o mdłości i doprowadzającego do szału "Last Christmas") zrobić świąteczne zakupy. Możesz siedzieć w swojej rutynie, z założonymi rękami, i oczekiwać aż Chrystus zejdzie do Ciebie specjalnie z góry, wpadnie do Twojego życia z impetem, pogłaszcze Cię po główce i tak po prostu wyprostuje wszystkie krzywe miejsca Twojego życia i Twojej duszy. Owszem, może tak się stać, ale chyba dobrze zdajesz sobie sprawę, jak naiwne jest takie Oczekiwanie Na Cud.

  Pytasz więc, co proponuję w zamian? Nic skomplikowanego - zwykłe ruszenie się z miejsca, wyjście ze swojej strefy bezpieczeństwa (komfortu), zaangażowanie i włożenie większego wysiłku w to, na czym Ci naprawdę zależy. Nie zamartwianie się o przyszłość (to co się stało, to się nie odstanie) i przyszłość (wszak koniec świata może mieć miejsce w każdej chwili), nie rozwlekłe analizowanie własnych pomyłek i upadków, nie jałowe śnienie na jawie cudnej wizji dalszego życia, nie próżne zachwycanie się własnym talentem i zdolnościami. Proponuję Ci coś więcej; Szukanie. Otwarcie się na nowe doświadczenia, podjęcie ryzyka, zmianę perspektywy. I nade wszystko: działanie! 

 Jeżeli cały ten powyższy wywód brzmi dla Ciebie zbyt abstrakcyjnie, cały ten wywód można streścić jednym słowem: żyj!

Strach przed dzisiaj paraliżuje
Wczoraj i jutro moje myśli truje
Co było to było, co ma być będzie
Tu i teraz to moje orędzie

Chcę żyć dziś, tu i teraz
Nie chcę być tym kim nie jestem
Nie chcę być tam gdzie mnie nie ma
To jest dzień i to jest miejsce
 
Tam gdzie nas nie ma czas nie istnieje
Wczoraj i jutro odbiera dziś nadzieję
To co przerasta jest niemożliwe
Znaki na niebie wołają ciebie

 Od kilku dni prześladuje mnie obraz Chrystusa stojącego przed symbolicznymi drzwiami, czyli wejściem w życie każdego z nas i mówi:

Oto stoję u drzwi i kołaczę:
jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy,
wejdę do niego i będę z nim wieczerzał,
a on ze Mną. (Ap, 3, 20)

 Podniesiesz się z wygodnej sofy? Wyłączysz czerwonym guzikiem brzęczący telewizor? Znajdziesz w sobie krztynę potrzebnej energii i odwagi, żeby podejść do drzwi i nacisnąć klamkę, mając świadomość, że nie do końca wiesz, co Cię czeka po drugiej stronie?
 Nie wiem. Odpowiedź należy do Ciebie.

* * *

*Sanktuaria Współczesnych Niewolników to centra handlowe. Jeżeli interesuje Cię geneza tej nazwy, zerknij tu

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

Wędrując przez noc. Design by Insight © 2009