Zaczął się adwent, powszechnie określany w różnych chrześcijańskich środowiskach jako czas radosnego oczekiwania na Boże Narodzenie i (jeżeli mamy do czynienia z wgłębieniem się w temat) ponowne przyjście Chrystusa na ziemię. W którymś ze słuchowisk (zdaje się, że w jednym z ubiegłorocznych odcinków Plastrów Miodu) o. Adam Szustak OP skrytykował to utarte przekonanie; uczynił to na tyle bezbłędnie i spektakularnie, że mi pozostaje tylko przyklasnąć jego tezom i skinąć głową z aprobatą. W tym tekście nie mam zamiaru powielać jego argumentacji, a jedynie podrzucić Ci pewną wskazówkę, jeżeli nadal nie odnalazłeś inspiracji lub motywacji, żeby na serio rozpocząć adwent. Być może ona skieruje Cię na właściwy trop.
A zatem, rozpoczyna się Adwent. Cztery tygodnie. Jak je wykorzystasz? Co zrobisz? Możesz, w sumie tak jak zawsze, trwać w szarej codzienności, konwencjonalnie pędzić wraz z tłumem, odwiedzać Sanktuaria Współczesnych Niewolników* i przy dźwiękach nastrojowej muzyki (oraz niezastąpionego, przyprawiającego o mdłości i doprowadzającego do szału "Last Christmas") zrobić świąteczne zakupy. Możesz siedzieć w swojej rutynie, z założonymi rękami, i oczekiwać aż Chrystus zejdzie do Ciebie specjalnie z góry, wpadnie do Twojego życia z impetem, pogłaszcze Cię po główce i tak po prostu wyprostuje wszystkie krzywe miejsca Twojego życia i Twojej duszy. Owszem, może tak się stać, ale chyba dobrze zdajesz sobie sprawę, jak naiwne jest takie Oczekiwanie Na Cud.
Pytasz więc, co proponuję w zamian? Nic skomplikowanego - zwykłe ruszenie się z miejsca, wyjście ze swojej strefy bezpieczeństwa (komfortu), zaangażowanie i włożenie większego wysiłku w to, na czym Ci naprawdę zależy. Nie zamartwianie się o przyszłość (to co się stało, to się nie odstanie) i przyszłość (wszak koniec świata może mieć miejsce w każdej chwili), nie rozwlekłe analizowanie własnych pomyłek i upadków, nie jałowe śnienie na jawie cudnej wizji dalszego życia, nie próżne zachwycanie się własnym talentem i zdolnościami. Proponuję Ci coś więcej; Szukanie. Otwarcie się na nowe doświadczenia, podjęcie ryzyka, zmianę perspektywy. I nade wszystko: działanie!
Jeżeli cały ten powyższy wywód brzmi dla Ciebie zbyt abstrakcyjnie, cały ten wywód można streścić jednym słowem: żyj!
Strach przed dzisiaj paraliżuje
Wczoraj i jutro moje myśli truje
Co było to było, co ma być będzie
Tu i teraz to moje orędzie
Wczoraj i jutro moje myśli truje
Co było to było, co ma być będzie
Tu i teraz to moje orędzie
Chcę żyć dziś, tu i teraz
Nie chcę być tym kim nie jestem
Nie chcę być tam gdzie mnie nie ma
To jest dzień i to jest miejsce
Nie chcę być tym kim nie jestem
Nie chcę być tam gdzie mnie nie ma
To jest dzień i to jest miejsce
Tam gdzie nas nie ma czas nie istnieje
Wczoraj i jutro odbiera dziś nadzieję
To co przerasta jest niemożliwe
Znaki na niebie wołają ciebie
To co przerasta jest niemożliwe
Znaki na niebie wołają ciebie
Od kilku dni prześladuje mnie obraz Chrystusa stojącego przed symbolicznymi drzwiami, czyli wejściem w życie każdego z nas i mówi:
Oto stoję u drzwi i kołaczę:
jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy,
wejdę do niego i będę z nim wieczerzał,
a on ze Mną. (Ap, 3, 20)
jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy,
wejdę do niego i będę z nim wieczerzał,
a on ze Mną. (Ap, 3, 20)
Podniesiesz się z wygodnej sofy? Wyłączysz czerwonym guzikiem brzęczący telewizor? Znajdziesz w sobie krztynę potrzebnej energii i odwagi, żeby podejść do drzwi i nacisnąć klamkę, mając świadomość, że nie do końca wiesz, co Cię czeka po drugiej stronie?
Nie wiem. Odpowiedź należy do Ciebie.
* * *
*Sanktuaria Współczesnych Niewolników to centra handlowe. Jeżeli interesuje Cię geneza tej nazwy, zerknij tu
0 komentarze:
Prześlij komentarz