Jakich pułapek? Zaraz wytłumaczę. Najpierw anegdotka wprowadzająca w temat.
Jakieś półtorej roku temu uczestniczyłem w szkolnych warsztatach profilaktyczno-psychologicznych (w każdej szkole wygląda to tak samo - przychodzi osoba z zewnątrz, teoretycznie z niezbędną wiedzą i tematem do omówienia, robi krótki lub długi wykład o tym, o czym wszyscy tak naprawdę dobrze wiedzą, potem są ewentualne pytania i dyskusja), których głównego tematu już dziś nie pamiętam, natomiast jedna rzecz omówiona podczas nich wybitnie utkwiła mi w głowie i pozostała w niej aż do dziś. Pani ekspertka (nie jestem pewien, bardzo możliwe, że była ona też policjantką, ale głowy nie dam) opowiadając o różnych zachowaniach typowych dla naszego pokolenia; w którymś momencie przeszła na kwestię relacji damsko-męskich w ujęciu dzisiejszej młodzieży i powiedziała coś w stylu: "Dziś przeciętny związek pomiędzy osobami w waszym wieku trwa mniej więcej dwa tygodnie"...
Później jeszcze kontynuowała ten wątek, lecz ja niestety reszty nie dosłyszałem, a nawet jeżeli dosłyszałem - to kompletnie jej nie pamiętam; być może podała jakieś źródło, z którego pochodziły owe intrygujące, a z mojej perspektywy wręcz przerażające, wyniki badań, mniejsza o to. Mnie w swoje szpony pochwyciło to jedno zdanie. Siedziałem głęboko przejęty i oszołomiony, przez następne minuty z trudem dochodziłem do siebie, z trudem uświadamiając sobie brutalność dzisiejszych realiów, giętkość uczuciową oraz niewytłumaczalny pośpiech cechujący postępowanie moich rówieśników. To był dla mnie autentyczny szok. Nie potrafiłem zrozumieć tego, jak można w dwa tygodnie zaliczyć wszystkie potencjalne fazy związku, od zapoznania i mniej lub bardziej śmiałego odkrywania siebie, poprzez (nie)normalne bycie ze sobą, spędzanie razem czasu, aż po rozstanie, płacz, gorycz i zapomnienie.
Do dziś na wspomnienie tamtych słów przechodzą mnie ciarki, a gdy widzę wybitnie niedopasowaną parę, zmierzającą pewnym krokiem w stronę smutnego końca, tajemniczym szyfrem obwieszczam ich los, szepcząc z uśmiechem tę frazę: "Dwutygodniowa miłość..."
Do dziś na wspomnienie tamtych słów przechodzą mnie ciarki, a gdy widzę wybitnie niedopasowaną parę, zmierzającą pewnym krokiem w stronę smutnego końca, tajemniczym szyfrem obwieszczam ich los, szepcząc z uśmiechem tę frazę: "Dwutygodniowa miłość..."
* * *
No to przechodzimy do konkretów. Pułapki. Czym one są? W największym skrócie: postawami i sytuacjami, przez które nie udaje nam się doświadczyć pełni szczęścia w związku i przez które uczucia aspirujące do miana miłości są na swój sposób kalekie, wypaczone, niewłaściwe, nietrafione. Postawami i sytuacjami, które niejednokrotnie motywują ludzi do wejścia w intymną relację z drugą osobą i w których te osoby trwają, kładąc cień na jakość związku. Aby nie brzmiało to tak naukowo i skomplikowanie, podam ich cztery przykłady (na pewno jest ich więcej, znacznie więcej, ale to te cztery najbardziej rzuciły mi się w oczy), pokrótce omówię i przedstawię Tobie moją propozycję ich obejścia/wyjścia z nich. Liczę na dyskusję z Twojej strony.
1. Egoizm czyli tzw. zabawa w miłość tylko dla własnej przyjemności. Bardzo zgubne podejście. Na dłuższą metę prowadzi do zaprzestania uwzględniania we własnym postępowaniu perspektywy tej drugiej osoby (czy tego, co można roboczo nazwać perspektywą wspólną), z miejsca nadaje relacji charakter hierarchiczny, nie partnerski (kojarzycie te wykresiki ze zdaniami współrzędnymi i nadrzędnymi? One to nieźle ilustrują;), uprzedmiotawia osobą służącą osiągnięciu przyjemności, a także sprzyja narastaniu konfliktów. Jeżeli ktoś otwarcie i świadomie, np. poprzez swoje zachowanie, oznajmia, że do tego w gruncie rzeczy sprowadza się dla niego związek, to raczej nie spotyka się z ciepłym przyjęciem, takich kamikaze jest niewielu. Natomiast reszta, czyli przeważająca większość przedstawicieli tego gatunku, próbuje ukryć swoje intencje. I zasadniczo to im się udaje. Jeżeli coś wychodzi na jaw, to przez przypadek lub przez zgubne przebranie miary, "przyjemnościowe łakomstwo". Nie trzeba tłumaczyć, jak destrukcyjny wpływ mają takie sytuacje na związek; bo nawet jeżeli prawdziwa miłość to służba, to służba wzajemna.
2. Poszukiwanie akceptacji, zrozumienia, bliskości, opieki. Pozornie może wydać Ci się, że taka sytuacja stanowi dokładne przeciwieństwo tej poprzedniej. W końcu z jednej strony mamy twardy egoizm, graniczący wręcz z hedonizmem, a z drugiej takie wspaniałe określenia "akceptacja, zrozumienie, bliskość". Jak i czy w ogóle można coś tak pięknego nazwać pułapką? Można. Wystarczy, tak jak zawsze, zmienić perspektywę. Czym tak naprawdę jest pierwsza z przedstawionych pułapek? Niepohamowanym czerpaniem i wykorzystywaniem dobroci drugiej osoby dla własnych bliżej nieokreślonych celów. Czym jest pułapka numer dwa? Dokładnie tym samym, tylko że cel już zostaje wyznaczony; są nim właśnie te piękne tytułowe określenie. Warto zaznaczyć, że nie neguję samej ich wartości, ale pragnę zaznaczyć, że postawienie ich w centrum związku może okazać się nadzwyczaj szkodliwe.
3. Nuda. Teoretycznie sprawa prosta i banalna. Nudzi mi się, więc wezmę i się zakocham. Albo: kurczę, nudzi mi się już w tym związku, może czas z niego zrezygnować i przerzucić się na inny? Tu także kryje się pułapka, można ją nazwać "rozmyciem/ignorowaniem celu". O co w tym chodzi? Jeżeli człowiek postanowi wejść w miłość z nudy, prawdopodobnie nie poświęci nawet sekundy na określenie tego, do czego chce, aby ta miłość go doprowadziła. Ignoruje cel, ignoruje przyszłościowy punkt widzenia. "Jest tu i teraz. Bawmy się!". W drugim z przypadków cel się rozmywa, przestaje wydawać się realny. "Chcieliśmy osiągnąć Idealną, Prawdziwą Miłość. Nie wychodzi nam. Ciągle coś zawadza, coś staje nam na drodze. Przecież nie ma szans, żebyśmy kiedykolwiek to zrealizowali...". I w tym miejscu zaczyna się rozglądanie na bok, poszukiwanie alternatywy, które może wykończyć dobrze rokujący związek czy rozbić długo ze sobą będącą parę. Nuda jest groźniejsza, niż nam się wydaje.
4. Presja społeczna: normy obyczajowe, przyjaciele, szeroko pojęte "Co Inni Pomyślą?". Strasznie mnie to złości, ale nic nie mogę na to poradzić. "Wszystkie twoje przyjaciółki mają już chłopaków tylko ty jeszcze nie? Koniecznie musisz sobie jakiegoś znaleźć" - podpowiada wcale nie twój głos w twojej głowie. "Masz już x lat i jeszcze nie znalazłaś męża? Przecież chyba nie zamierzasz zostać starą panną, prawda?". "Wiesz, jak zaimponujesz chłopakom na dzielni, jak wyrwiesz tamtą, no wiesz, tą co tam stoi? Pękną z zazdrości!". I milion innych podobnych sytuacji. Miłość jako tylko środek do osiągnięcia innego celu. Zaspokojenia oczekiwań innych, zaimponowania, wcielenia się w konkretną, narzuconą z góry, rolę społeczną. U Ciebie też to wzbudza niesmak i zdegustowania? Niestety, na to nic się nie poradzi. A te czynniki wbrew pozorom również odgrywają istotną rolę przy podejmowaniu decyzji, w tym także tych związanych z miłością. "Ja go kocham, ale czy rodzina go zaakceptuje?"; "Właśnie wyszedł z więzienia, ale ja wiem, że jest dobrym człowiekiem. Ale co będą o nas myśleć w mieście? Będą o nas plotkować, nie będziemy mieli życia...". I tak dalej, i tak dalej.
Niewesołe te pułapki, prawda? Moje rozwiązania na obchodzenie ich szerokim łukiem tudzież zgrabne opuszczenie ich po wpakowaniu się w nie są w zamyśle proste, w realizacji trochę bardziej skomplikowane. Generalnie zalecam przyjąć punkt widzenia, wedle którego miłość musi być stale rozwijana, poszerzana, ubogacana. Nie spoczywać na laurach, nie cieszyć się tylko tym, co jest, a co za chwilę może zniknąć, ale patrzeć w przyszłość, planować, angażować się, być pomysłowym, twórczym i oryginalnym. Szukać, kombinować, próbować. I w tych wszystkich działaniach dążyć do obopólnego szczęścia i satysfakcji, starając się może nawet przedkładać szczęście tej drugiej osoby ponad swoje. I to moim zdaniem wystarczy. W ten sposób ominiemy nie tylko wszystkie pułapki omówione tu przeze mnie (czwartą można też równie dobrze rozbroić poprzez zwykłe zignorowanie wszystkich tam wymienionych czynników) pułapki, ale też te, na które jeszcze nie wpadłem. Lecz, co istotniejsze, sądzę, że dzięki takiemu podejściu miłość smakować będzie naprawdę słodko, a słodyczy tej nie będzie zatruwać żaden nieprzyjemny i niepożądany aromat smakowy.
Na koniec jeszcze tylko jedna myśl, z którą chciałbym Ciebie zostawić.
Miłość jest najlepszą, najdłuższą i najwspanialszą z przygód, jakie zostały dla człowieka stworzone. Owszem, najeżoną pułapkami. Ale cóż to byłaby za przygoda, gdyby na Twej drodze przekorny los nie postawił pułapek? Twoim zadaniem jest stawić im czoła!
0 komentarze:
Prześlij komentarz