Wszystkim tytułowym rozmówcom i rozmówczyniom
* * *

Plączący się język.
Śmiały wzrok konkwistadora, pewnego swego, wkraczającego na tereny ze wszech miar nadające się do podboju.
Ostrożność doświadczonego żeglarza wypływającego na nieznane wody.
Obietnica przygody.
Błysk ciekawości, a może nawet fascynacji, ledwie dostrzegalny w oku.
Niepokój, dreszcz, zagubienie.
Tajemnica skryta w uśmiechu.
Słowa stanowiące jedynie klucz i bramę, same z siebie nieistotne, płynne, ulotne; znikające gdzieś niedostrzegalnie zaraz po wypowiedzeniu.
Tląca się z tyłu głowy myśl.
Słodko-gorzka niepewność.
Ciepło i zaufanie, jedne z najpiękniejszych rzeczy, jakie może podarować ta druga osoba bez uszczerbku na własnym interesie.
W końcu łapię się na tym, że choć bez większego trudu odgaduję (albo przynajmniej domyślam się) emocje rozmawiających par, to czynię to z pewną ironią, tak jakby były mi one całkowicie obce i obojętne; tak jakbym sam dawno się ich wyzbył, jakbym ich nie potrzebował. Nie jest to prawda, wręcz przeciwnie: czasem tak bardzo chciałbym stać się uczestnikiem tej gry, że zżera mnie złość i frustracja, gdy uświadamiam sobie, że jednak nie mogę.
Robi się nieprzyjemnie. Nagle uświadamiam sobie, że pomimo tego całego teoretycznego dystansu i pewnej wyższości, z jaką się odnoszę do przedmiotów mojej obserwacji, zwyczajnie im zazdroszczę.
* * *
Ale dlaczego? Co jest takiego niezwykłego w tych niepisanych i nieprzetłumaczalnych na język logiki rozmowach w owym tajemniczym języku miłości? Poza, rzecz jasna, przyjemnością, jakiej dostarczają one rozmówcom i rozmówczyniom?
Jedyne, czym mogę zrekompensować mój brak doświadczenia i wiedzy w tej materii, to filozofowanie. A jako że nie lubię pozostawiać nierozwiązanych problemów i pytań bez odpowiedzi, to postanowiłem się pobawić się w spekulacje i przeprowadziłem krótki eksperyment myślowy, wskutek którego udało mi się wyprodukować w miarę sensowną odpowiedź. Brzmi ona następująco:
Wyjątkowość i Indywidualność. Każdy posiada swój własny, indywidualny, niepowtarzalny i wyjątkowy język miłości. Każdy kładzie nacisk na inne kwestie, każdy zdobywa serce w inny sposób, każdy posiada własną wizję siebie i osoby kochanej. Każdy interpretuje miłość (i związek, który stanowi jedną z jej form) inaczej. Każdy poszukuje w niej czegoś innego. I chociaż pewne mechanizmy i algorytmy w świecie uczuć występują z zaskakującą powtarzalnością (seryjni uwodziciele, problem zdrady etc.), to nie zmienia to wyżej przedstawionego przeze mnie faktu.
Idźmy dalej. Gdzie jest źródło? Skąd się w ogóle bierze ów język miłości? Tu już mogę uciec się do racjonalnych przesłanek (jak na filozofa przystało, czynię to z niemałą ulgą) i uznać dwa zasadnicze źródła jego pochodzenia. Należą do nich Wychowanie (środowisko, dom rodzinny, system wartości etc.) i Charakter (wrażliwość i indywidualne cechy danej osoby). W mojej ocenie to praktycznie rozsądza sprawę i udowadnia poprzednią tezę o wyjątkowości i indywidualności każdego języka miłości; przecież istnieje niezliczona ilość postaw, jakie można wynieść z domu (uwzględniając również patologie i sytuacje skrajne), nie mówiąc już o różnorodności ludzkich postaw i charakterów (tradycyjny podział na sangwiników, choleryków, melancholików i flegmatyków może się schować). Co więcej - bardzo wiele zależy od proporcji, w jakich jedno i drugie wpływa na konkretną osobę. Równie łatwo możemy wyobrazić sobie sytuację, gdy charakter pewnej dziewczyny zostaje całkowicie zdominowany przez surowe i rygorystyczne wychowanie, jak i taką, gdzie ta sama dziewczyna buntuje się przeciw wszystkiemu, co należy do "świata rodziców", w tym także do języka miłości, jaki oni nieświadomie w niej próbują zaszczepić.
A jeżeli dodamy do tego zmiany, jakie wywarły na konkretnym języku miłości konkretnej osoby doświadczenia z przeszłości (miłe bądź niemiłe), najpewniej dojdziemy do wniosku, że to zagadnienie jest bardziej skomplikowane i złożone, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
Opcji jest wiele, można kombinować na wiele sposobów.
* * *
Jeżeli mój tekst trafił Ci do serca i jednocześnie masz czas, odwagę oraz ochotę (a najlepiej wszystkie trzy naraz), możesz pobawić się w interpretację tego pojęcia na własnym przykładzie - w końcu posiadasz najwięcej danych i powinieneś znać siebie lepiej niż ktokolwiek inny. A jeśli brakuje Ci spojrzenia z zewnątrz, zawsze możesz zapytać przyjaciela albo tą drugą osobę, z którą jesteś w związku - oni bez cienia wątpliwości są w stanie Ci pomóc.